Jaka piękna katastrofa – chciałoby się rzec, patrząc na okładkę książki Zygmunta Wyrobka. Cóż tam się zadziało? Trzy kobiety pełne przerażenia walczące z kimś, kto na głowie zamiast czapki ma hełm, i to hełm wypełniony jakąś ciemną breją. Nic dziwnego, że w ruch poszedł pogrzebacz do kominka. Bronić się trzeba czym popadnie, zwłaszcza że atakujący przypomina… nikogo!
Nakładem Oficyny Wydawniczej „Impuls” ukazała się książka „O łakomczuchu, niejadce i brudasku”. Autorem jest oczywiście wspomniany na początku recenzji Pan Zygmunt Wyrobek. Wstyd się przyznać, ale to mój pierwszy kontakt czytelniczy z jego twórczością, także kompletnie nie byłam przygotowana na sprawdzian z zaskoczeń i suspensów. Książka składa się z trzech odrębnych wersyfikowanych historii, a każda z nich ma swój specyficzny charakter i porusza zupełnie inną problematykę. Jako pierwszy wkracza do akcji łakomczuch, a trzeba przyznać, że motyw jedzenia jest w literaturze dziecięcej dość ważnym aspektem. Mieliśmy już w dziejach bajek i baśni opychających się olbrzymów, niepohamowanych smakoszy ciastek i ciasteczek, dość powiedzieć, że chatka z piernika nęciła nie tylko dzieci. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, komu nigdy przy czytaniu o tych pysznościach ślinka nie pociekła. Nie da się i już, tak działa nasz mózg. A jak działał u łakomego Kubusia, to dowiecie się z lektury. Łatwo nie było, o czym przekonały się najbliższe mu osoby. Ostrzegam, nie czytajcie tego utworu wierszowanego przed pójściem spać, inaczej czeka was marsz kiszek.
O czym są te historie? Może inaczej, co wyjątkowego w sobie skrywają? Przede wszystkim humor, dość wysublimowany, ale i przezabawną grę słów. Nie brak archaizmów, choć warto mieć na względzie, iż ten tekst został i tak uwspółcześniony. Łakomczuszek kradnie serca najmłodszych czytelników, ukazując słabości Kubusia, jego skazaną na porażkę walkę z nałogiem, czyli z przesadnym objadaniem. Po serii dość katastroficznych zdarzeń można mieć tylko nadzieję, że wszystko skończy się dla niego pomyślnie. A jak będzie w istocie, przekonacie się sami. Po łakomstwie czas na chudość, a dokładniej na chudą jak gałązka dziewczynkę. Kiedyś mówiono Tadek niejadek, tym razem nie jest to Tadek, ale Hania niejadka. Gdy dziecko nie chce jeść, to rodzice bardzo się martwią, siwieją im włosy, aż z bezsilności opadają ręce. Wie coś o tym mama Hani, która poruszy niebo i ziemię, a nawet wezwie konsyliarza, aby córeczkę jakoś do jedzenia namówić. Czy podjęte działania będą skuteczne? Nie wiadomo. Czytelnik musi sprawdzić sam.
Zygmunt Wyrobek miał niebywałe poczucie humoru, co przejawia się w wykreowanych przez niego postaciach, w których nie brak ciepła, miłości i przestrzeni na ludzkie błędy. Młodsi czytelnicy mogą momentami odczuwać silniejsze emocje, kto wie, może i lekki strach, bowiem każde z tych krótkich utworów cechują dynamizm i niecodzienność sytuacji. Zdarzenia są nieprawdopodobne, fantastyczne, ale autor, co ważne, nie stronił od akcentów kryminalnych. Bo trzeba oddać prawdę, w tej książce wątków mrożących krew w żyłach nie brakuje. Ciekawe zabiegi stylistyczne i użyte w tekście archaizmy sprawiają, że jest to nietypowa, inna niż znane mi lektury, książka dla dzieci.
Atutem jest nie tylko ukazywanie zabawnych scen przez pryzmat szalonych albo wręcz ocierających się o katastrofę sytuacji, jakie spotykają głównych bohaterów. Bawi także ilustracja, o której ja mówię, że jest z innej epoki. Z czasów, gdy szczegóły ukazywane na ilustracjach miały kolosalne znaczenie, korespondowały z treścią, cieszyły oczy i co ważniejsze, przykuwały uwagę. Są niesztampowe i nie tak łatwe do odtworzenia z pamięci. Jeśli będziecie mieli przyjemność zapoznać się z twórczością Zygmunta Wyrobka, to koniecznie zwróćcie uwagę na to, co opowiadają te ilustracje, jak wiele można z nich wyczytać, nie znając nawet tekstu. Stylem przypomina mi ilustracje wykonane przez szwedzkiego malarza i ilustratora Björna Berga. A kto przygotował ilustracje do książki „O łakomczuchu, niejadce i brudasku”? Oczywiście Mieczysław Wyrobek, którego wyobraźnia artystyczna zdaje się nie mieć granic, co udowodnił między innymi w utworze o brudasku. Ach, gdyby te dzieci jadły mniej, jadły więcej i jeszcze bardziej dbały o higienę, to życie strapionych rodziców byłoby o wiele łatwiejsze. Tylko, czy o pójście na łatwiznę powinno nam chodzić, a może jednak warto dać dzieciom więcej przestrzeni do zdobywania doświadczeń, nawet za cenę wpadania w tarapaty? Na to pytanie każdy odpowie sobie sam, ja mogę, i to zresztą czynię, zachęcić Was do poznania twórczości Zygmunta Wyrobka. Na czytelników zafascynowanych innością i oryginalnością książki „O łakomczuchu, niejadce i brudasku” czeka życiorys Wyrobka, który znajdziecie na samym końcu książki. Warto dowiedzieć się nieco więcej o tym utalentowanym człowieku, który urodził się w 1982 roku w Krakowie, a jego książki czytamy także w 2023 roku. Czyż to nie jest wspaniałe? I niech mi ktoś powie, że słowo pisane nie jest trwałym testamentem z którego czerpią i czerpać będą kolejne pokolenia czytelników.
Za możliwość otrzymania egzemplarza recenzenckiego dziękuję portalowi Sztukater.
Autor: Zygmunt Wyrobek
Ilustracje: Mieczysław Wyrobek
Winieta okładkowa: Stanisław Sawiczewski
Tytuł: O łakomczuchu, niejadce i brudasku (zeszyt I-Y z cyklu „Słuchaj mamusi”)
Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza „Impuls”
Rok wydania: 2023
Liczba stron: 27