Jest takie porzekadło mówiące o tym, że kto czyta, ten żyje wiele razy. Poznaje nieskończenie wiele miejsc, spotyka naprawdę ciekawych a czasem dziwnych bohaterów. Kto czyta, ten wędruje i koczuje, zaszywając się w świecie nierealnym, wyśnionym, bywa że i wytęsknionym. Jest w tym wszystkim pewna magia, magia słów. Czytamy ten sam tekst, ale każdy z nas widzi bohaterów zupełnie inaczej, tworzy ich w umyśle, a czasem do nich przywiązuje. Wykreowane postacie, będące owocem wyobraźni, zaczynają żyć w nas swoim życiem. Im bardziej niesamowite opowieści, tym większa przyjemność z wyprawy do onirycznego świata. O takiej niezwykłej podróży, w którą udałam się dzięki książce, chciałabym dziś Wam opowiedzieć.
Nakładem Domu Wydawniczego REBIS ukazała się fenomenalna powieść kanadyjskiej Metyski, Cherie Dimaline „Pieśni żałobne dla umierających dziewcząt”. Dlaczego postanowiłam ją przeczytać? Moją uwagę przykuły misternie wykonana okładka, przepięknie barwione brzegi i intrygujący tytuł. Powieść uważana jest za jedną z najlepszych powieści YA roku 2023, z mojej strony mogę dodać, że dla mnie jest zdecydowanie najciekawszym odkryciem literackim ostatniego półrocza. Ma w sobie magnetyzm, który przyciąga nawet najtwardziej stąpających po ziemi czytelników. Tych, którzy wyrośli z baśni i bajek o duchach, odłożyli fantastykę do kartonów na strychu lub w piwnicy. Ta powieść jest jak dawno niewidziany przyjaciel, który zjawia się po wielu, wielu latach i mówi, że pora wracać, wracać do świata wyobraźni.
Mistrzowsko skomponowana fabuła, wyraźnie wyprofilowane portrety psychologiczne bohaterów, gra na emocjach i uczuciach – to główne atuty „Pieśni żałobnych…”. Dimaline poruszyła wszystkie struny, abyśmy mogli usłyszeć melodię, o jakiej nam się nie śniło. Stworzyła powieść chwytającą za serce, przejmującą, balansującą na granicy snu i jawy. Główna bohaterka Winifred mieszka wraz z ojcem w wyjątkowym miejscu, w domu mieszczącym się na cmentarzu. Mistyczne doznania przeplatają się z prozą życia, która sprowadza na nich kolejne problemy. Wizja utraty dachu nad głową, akurat tego dachu mieszczącego się wśród nagrobków, staje się nie do zniesienia. Dlaczego tak bardzo są przywiązani do miejsca, w którym więcej jest śmierci, niż życia? Jaką energię, siłę, a może magię zawiera w sobie cmentarz Winterson? I pytanie najważniejsze: czy uda im się pozostać w ukochanym domu? Nie wiadomo. Winifried doświadcza, próbuje życia, zasmakowuje go, uczy się na błędach, a także buduje relacje, dobre i złe.
Spod pióra Cherie wyszła powieść, która zachwyca detalami, subtelnością i sposobem ukazywania sfery duchowej. Bohaterowie są z krwi i kości, tacy jak my, a jednak w ich życiu dochodzi do niewiarygodnych wydarzeń, które odciskają na nich olbrzymie piętno. Jak żyć po starcie ukochanej osoby, czy śmierć jest końcem wszystkiego, co dobre i piękne? Jaką siłę ma w sobie człowiek poszukujący ukojenia we wspomnieniach o zmarłych? Wspominać czy zapomnieć, trzymać się kurczowo czy uwolnić? Na te pytania będą musieli znaleźć odpowiedzi bohaterowie „Pieśni żałobnych dla umierających dziewcząt”, a także każdy z nas. Powieść dotyka fundamentalnych kwestii związanych z przemijaniem, odchodzeniem czy zapominaniem. Na wpół filozoficzna, nieco psychologiczna, z elementami fantastyki, którą w realu niektórzy starają się uprawiać. Można się w tej historii zanurzyć, przeżyć wspaniałą surrealistyczną przygodę, w trakcie której mózg odbiera na całkiem innych falach.
Przy „Pieśniach żałobnych…” odpoczniecie, odetchniecie, a może nawet znajdziecie tu tych dawno niewidzianych przyjaciół. To książka o sile miłości, której nawet śmierć nie jest w stanie osłabić. Wymowna, budująca dla tych, którzy chcą wierzyć, że istnieje jakieś życie po życiu. W powieści pada wiele mądrych słów, można je odczytać na swój sposób, jako złote myśli lub sentencje. Tkwi w niej także pierwiastek motywujący do bycia odważnym żeglarzem, który wierzy w siebie, ufa sobie i wie, że warto podjąć trud dotarcia do wymarzonego celu. Każdy tę powieść przeżyje na swój indywidualny, niepowtarzalny sposób, wierzę, że dla czytelników wrażliwych i empatycznych będzie to wspaniała lekcja żałoby. Fikcyjna, osadzona w jarze, między nagrobkami, czasem w miejscach zapomnianych przez żywych. Lekcja stawania się gotowym na zmiany, które są przecież nieuniknione.
Książkę polecam nie tylko nastolatkom, ale także nieco starszym czytelnikom, a nawet młodzieży po pięćdziesiątce. Przypomnijcie sobie, jak dobrze jest uwierzyć w coś, czego nie widać. Czyż nie na tym właśnie polega magia takich powieści? Dzięki Cherie Dimaline macie okazję skonfrontować swoje wyobrażenia o nieśmiertelności z literacką fikcją, pozwolić sobie na filozoficzne refleksje, a nawet gruntowne przemyślenia. „Pieśni żałobne dla umierających dziewcząt” zachwycają głębią psychologicznych rozterek, które każdego dnia dotykają ludzi żyjących wśród nas. I jest w tym pewien paradoks, czy fikcja wypełnia realizm, czy realizm fikcję. A może one doskonale się uzupełniają? Sięgnijcie po przepięknie wydaną książkę Cherie Dimaline i koniecznie dajcie znać, jakie wywarła na Was wrażenie. Jestem ciekawa, czy podobnie jak ja, odczujecie magię i wyjątkowość tej powieści. Na koniec podzielę się z Wami moim ulubionym cytatem z tej książki: „Czasem lepiej żeglować według swoich urojeń, a nie Gwiazdy Polarnej. Wtedy przynajmniej płyniesz w tym kierunku, który sobie sama wyznaczyłaś”.
Autor: Cherie Dimaline
Tłumaczenie: Katarzyna Karłowska
Tytuł: Pieśni żałobne dla umierających dziewcząt
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Rok wydania: 2024
Liczba stron: 318