Raz, dwa, trzy – baba jaga patrzy! A jak patrzy czarownica albo całe zastępy trolli i krasnali, to co? O, to dopiero historia! I właśnie o niej chciałabym Wam dzisiaj opowiedzieć, bo to opowieść magiczna, pochodząca z samego środka Czarodziejskiego Lasu. Czary mary. Gdzie podziała się moja miotła?
Zacznijmy od początku, czyli od narodzin tyciego króla. Żartowałam, aż tak daleko nie musimy cofać się w czasie. Wystarczy do roku 2017. W tym właśnie pamiętnym roku urodził się mój syn, i jak się okazało, urodziła się książka Martina Widmarka „Nelly Rapp w grocie Króla Gór”. Coś podobnego! Zbieg okoliczności? Nie wierzę w zbiegi i zbiegów, chyba, że uciekają w popłochu przed wymiarem sprawiedliwości. Wróćmy do naszej opowieści. Nelly Rapp, ta niesamowicie odważna i dzielna agentka wraz z psem Londynem wyruszają na ważną misję. Na bardzo ważną misję, od powodzenia której zależą dalsze losy zwierząt leśnych. Jest o kogo walczyć, sarenki, borsuki, liski i wiele innych istnień lada moment stracą swój ukochany dom, czyli las. Czy Nelly uda się pokonać złe moce działające na rzecz wycinki drzew? Czy w walce o ochronę zwierząt znajdzie nowych sprzymierzeńców? Przekonajcie się sami.
Historia zawarta w tym tomie przygód jest z jednej strony pełna akcentów fantastycznych, z drugiej strony porusza bardzo ważne problemy współczesnego świata. Ukazuje ludzi zachłannie niszczących przyrodę w imię, no właśnie, czego? Kolejnych inwestycji. Choć fabuła obfituje w zdarzenia i postaci niesamowite tudzież niewiarygodne, jestem skłonna uwierzyć, że takie stwory żyją w każdym lesie. Powiem więcej, uwielbiamy opowieści o krasnoludach, olbrzymach, trollach i elfach. Dlatego też z wielką przyjemnością wyruszyliśmy na tę arcyważną dla Nelly wyprawę. W grocie Króla Gór byliśmy po raz pierwszy, ale z pewnością nie ostatni. Przyznam szczerze, że fantastycznie się bawiliśmy, śmiejąc z zabawnych rymowanek czarownicy i jeszcze śmieszniejszych ilustracji Christiny Alvner. Wesoło minął czas, Martin Widmark potrafi wyczarować magiczny nastrój, jednocześnie nie zapominając o wartościach, które warto pielęgnować. O jakich wartościach mówimy? O takich chociażby jak przyjaźń, szacunek wobec innych istot, wspieranie słabszych czy dbanie o przyrodę. Ta historia jest doprawdy budująca, a przygody, jak zawsze, w przypadku Nelly Rapp, po prostu ekscytujące. Czuć dreszczyk emocji, a kolejne rozdziały nie pozwalają na odłożenie tej książki na potem.
Nie odkładajcie więc i Wy „Nelly Rapp w grocie Króla Gór”, bo może się okazać, że tak jak my, potrzebowaliście właśnie takiej lekkiej i dobrej opowieści. Prawdziwy rarytas dla miłośników postaci niesamowitych i zmyślonych. Zaraz, zaraz, czy ja napisałam „zmyślonych”? Tak nie może być, w końcu od kilku lat powtarzam synowi że gobliny, elfy, yeti i czarodzieje istnieją naprawdę, trzeba tylko mocno w nich wierzyć, a wtedy, przychodzą. Jeśli również macie ochotę na takie niezwykłe spotkanie, zachęcam do wyprawy wraz z Nelly Rapp i jej psem Londynem do Czarodziejskiego Lasu. Koniecznie dajcie znać, jak udała Wam się eskapada, a także kogo spotkaliście na swojej drodze. I jeszcze jedno, przygotujcie kubeczek rodzyneczek. Smacznego czytania!
Autor: Martin Widmark
Ilustracje: Christina Alvner
Tłumaczenie: Karolina Augustyniak
Tytuł: Nelly Rapp w grocie Króla Gór
Wydawnictwo: Wydawnictwo Mamania
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 74